Chleb

od Adeli
 I znowu wspomnienia – skojarzenia - obrazy

            W niedzielę 14 czerwca w naszej parafii pod wezwaniem Świętych Brata Alberta Chmielowskiego i Ojca Rafała Kalinowskiego na Dolnym Marymoncie w Warszawie rozdawany był, po mszy, chleb. To piękna pamiątka – bowiem brat Albert – Adam Chmielowski – podobne rozdawał w Krakowie biednym i głodnym.
            Wzięłam ten chleb i zaniosłam do domu, tu podzieliłam się nim. I zaczęło się… A wszystko od zapachu chleba. Dziś większość kupowanego pieczywa nie pachnie świeżym chlebem. A jest to zapach nie mający sobie równego. W dzieciństwie, ile razy wracaliśmy z piekarni (sklepu) z cudownie pachnącym świeżym chlebem do domu docieraliśmy z ogryzionym bochenkiem. Dla głodnego to czysta poezja.

Odnalazłam zdjęcia z wycieczki z szkolnej – w Zakopanym – tam na Kalatówkach znajduje się samotnia św. Brata Alberta a w niej przepiękny relikwiarz – dłoń trzymająca chleb.

            No, i wyobraźnia - wspomnienia ruszyła…

            Samarkanda – lata czterdzieste – wojna - wygnanie – tułaczka i… GŁÓD.
Teraz to tylko wyraz, szczęśliwie już prawie nikt nie wie – co to jest, opowiadania staruszków, nieraz zdjęcia z innych kontynentów, przedstawiają ludzi podobnych trupom. No i stąd w naszej tak zwanej cywilizacji coraz częściej stosuje się skazywanie na śmierć głodową (niestety często jest to forma „współczesnego miłosierdzia”) osób, które rzekomo nic już nie czują, czy rzeczywiście?... A umieranie z głodu i pragnienia to tortura, to ból nie do określenia…

            Ulicą starożytnego miasta – Samarkanda - posuwa się wózek ciągniony przez ludzi, bardziej podobnych do tych, których wiozą – zmarłych z głodu. Nagle z wnętrza słyszą płacz kwilenie, a może miauczenie. Zatrzymali wózek a na samej górze leżała kobieta z przytulonym maleństwem. Zdjęli oboje i ku ich uldze okazało się, że i matka i dziewczynka żyją. Zawieźli je do szpitala – wspólny grób tym razem miał dwie ofiary głodu mniej. Maleńka dziewczynka nie pamięta zdarzenia – ale zna potworny ból głodu – jest okropny, tak samo jak ból pragnienia. Trudno opisać to cierpienie zwielokrotnione torturą pragnienia.
            A zanim MAMA moja znalazła się na swoistym katafalku szukała jedzenia, a jeszcze mnie karmiła piersią. Już nie miała siły iść, i dostrzegła inną matkę sunię ze szczeniątkiem. Obie były głodne i już bardzo osłabione – a między nimi leżała skórka chleba, obie sięgnęły po nią – ale sunia miała zęby i wygrała, a ja wielokroć oglądałam ślady po zębach zdesperowanej suczki.

            Koniec wojny, gdzieś w ginących – bombardowanych Niemczech kwiecień 1945..
Dwie siostry mojej mamy Idalia i Antonina wywiezione z Powstania Warszawskiego najpierw do obozu, ale następnie oszczędni Germanie -  wykorzystywali jeńców – więźniarki do odgruzowania bombardowanych domów. Sami – jako władcy świata – nadludzie przebywali w schronach.
            Jeńcy, niewolnicy lokowani byli w piwnicach zburzonych domów, a oszczędni Niemcy (przy nich Szkoci to są niesamowici rozrzutnicy) – dostarczali rano kawałek gliniastego chleba i do  picia gorący płyn – czasami wieczorem bardziej „szczodry” ss-man znowu przynosił gorący napój. Ale to zdarzało się rzadko. Pewnego bardzo chłodnego poranka przyniesiono „jedzenie”. Idalia była bardzo głodna i stanęła przed dylematem – zjeść cały przydział, czy część zostawić do powrotu. Postanowiła przemęczyć się – podzieliła CHLEB na dwie części. Niestety po powrocie nie było już piwnicy, a co gorsze CHLEBA. Kto nie przeżył głodu nie wie jakie są to okropne cierpienia. Od tego momentu nie czyniła zapasów. Głód to okrutny nauczyciel.  

            Szanujmy tak jak kiedyś bywało wszelkie Okruszyny Chleba

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz